niedziela, 9 czerwca 2013

Koniec języka za przewodnika



Wracamy do świata żywych! 

Kilka ostatnich tygodni spędziliśmy na intensywnej nauce. W zeszłą sobotę zdawaliśmy jeden z najważniejszych egzaminów w naszym życiu, ale na szczęście znowu możemy delektować się życiem i z miejsca ruszamy z tworzeniem planów wakacyjnych, którymi będziemy się na bieżąco dzielić :)

                W pierwszej kolejności chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy pomagali nam w konkursie na zdjęciowspomnienie – zostaliśmy wyróżnieni!

Po drugie chcielibyśmy poruszyć dzisiaj praktyczną i istotną kwestię przygotowań do wyjazdu, a mianowicie wybór przewodnika. Chcielibyśmy zaprezentować Wam trzy wydawnictwa, z których korzystaliśmy podczas naszych podróży: Lonely Planet, Bezdroża i Pascal. Zbierając do kupy nasze doświadczenia stworzyliśmy poniższą listę. Nie uznajemy tego jednak za ranking ponieważ w naszej opinii różne przewodniki sprawdzają się na różnych wycieczkach.

Trzydniowa wycieczka do Melaki (Malezja) z LP

W pierwszej kolejności należy przemyśleć jakiego rodzaju informacji poszukujemy – czy zależy nam na skondensowanej wiedzy w postaci adresów hoteli i restauracji, czy może chcemy dowiedzieć się nieco więcej o historii danego miejsca i zabytkach. Po drugie należy przekalkulować ile mamy wolnego miejsca w plecaku. Nie polecam nikomu wyjazdu do Azji Południowo-Wschodniej lub na Bałkany z przewodnikami dedykowanymi dla każdego kraju z osobna. Nawet jeśli założymy sukcesywne wyrzucanie przewodników, dodatkowe 3 kilogramy zbrzydną nam już w drodze na lotnisko. W zamian proponujemy przewodniki po całych regionach – może są one mniej szczegółowe, ale idealnie sprawdzają się podczas kiedy często zmieniamy miejsce pobytu, a w szczególności kraj. Alternatywą jest też zakup jednego prewodnika, o kraju, który jest naszym pierwszym celem w podróży. Taki przewodnik można z łatwością sprzedać lub wymienić na inny, który nas interesuje. Jest to opcja dużo bardziej ekonomiczna, a przewdoniki, które wędrują między wycieczkowiczami mają często dużo przydatnych notatek. Oczywiście w tej wersji polecam kupno przewodnika angielskiego :) Kiedy już zdefiniujemy cele warto rozejrzeć się po wydawcach. 

Z przewodników tej serii korzystamy zdecydowanie najczęściej. Bez wątpienia są one bardzo praktyczne. Informacja o historii i zabytkach danego miasta ogranicza się do kilku zdań i podania najważniejszych informacji. Przewodnik ten jest za to skarbnicą wiedzy o tanich hostelach, knajpach i alternatywnych formach spędzania czasu (np. wspinaczka, lekcje gotowania, zajęcia z jogi etc.). Niewątpliwą zaletą Lonely Planet są informacje o tym jak się przemieszczać po kraju – podane są orientacyjne godziny odjazdów, ceny i inne przydatne wskazówki. Praktyczne są również informacje dotyczące regionu. Na początku przewodnika można znaleźć porady dotyczące tego, kiedy wyjechać, co ze sobą zabrać i czego (ogólnie) się spodziewać. Jest to przydatne zwłaszcza wtedy, kiedy jedziemy po raz pierwszy do odległego, nieznanego nam regionu i nie mamy pojęcia o regułach społecznych, których należy przestrzegać (np. czy wiecie, że w Singapurze pieniądze podaje się trzymając je obydwiema rękami? A w Tajlandii nie wypada siedzieć w taki sposób, aby druga osoba widziała spód Twoich stóp?). W przewodnikach Lonely Planet podobają nam się również praktyczne i przejrzyste mapy, na których zaznaczone są wszystkie hostele, puby i restauracje. 

Około tysiąca stron zupełnie starczyło nam na półroczną podróż po Azji

W LP podoba mi się również oferta – w zależności od tego ile informacji potrzebujesz – można wybrać szczegółowy przewodnik o danym regionie, albo o całym państwie. Jeśli podróżujesz również po krajach ościennych – LP oferuje przewodniki np. po 3 krajach. Jeśl wybierasz się w długą podróż po całym regionie może kupić kompedium – np. Africa/Southeast Asia on a shoestring.
Przewodnik po Singauprze - dosyć drogi, a ostatecznie okazał się zbędny.

Dla wielu osób minusem może być fakt, że przewodniki LP nie są wydawane w języku polskim. Można za to korzystać z tych po angielsku – napisane są dosyć prostym językiem, no może oprócz kilku przymiotników opisujących przyrodę... Dostępne są również wersje m.in. w języku niemieckim, francuskim, hiszpańskim. Nigdy ich nie testowaliśmy, ale wydaje nam się, że nie obejmują całej oferty wydawniczej. Nas osobiście irytuje też, ale tylko czasami, zbyt okrojona zawartość. Szczególnie w miejscach gdzie siedzieliśmy trochę dłużej, a opis miasta składał się z pięciu zdań i sugestii dotyczącyh dwóch atrakacji. Po kilku dniach znaliśmy każde słowo z przewodnika na pamięć. 
Jedna z większych map w przewodniku LP

Cena, w zależności od zawartości waha się od 49zł (przewodnik po Singapurze), do 90zł (przewodnik po Azji Południowo-Wschodniej), przez 79zł za przewodnik po całej Ukrainie. 

Kilka razy skusiliśmy się na podróżowanie z przewodnikami wydawnictwa Bezdroża. Co więcej, te to właśnie książkę tego wydawnictwa wygraliśmy we wspomnianym wyżej konkursie!

Z Beżdrożami podróżowaliśmy przez Bałkany, a teraz wybieramy się z nim na Krym. Wybór padł przypadkiem, któregoś dnia w naszej lokalnej wypożyczalni zobaczyłam, że można wypożyczyć przewodniki tego wydawnictwa (sprawdźcie to!). I tak, ostatecznie, było to nasze głowne źródło informacji podczas wyprawy. Niekwestionowanym plusem Bezdroży są przedstawione w nim informacje. Jest ich ogrom! Od historii kraju, po dokładny opis sytuacji politycznej i mini-plan głównego zabytku. Sporą część przewodnika zajmują też „praktyczne informacje”. Są szczegółowe do tego stopnia, że gdzieniegdzie przedstawiają czarno-białe zdjęcia lokalnych pieniędzy.
Przewodnik wydawnictwa Bezdroża z ursynowskiej wypożyczalni

Pod opisem miasta/regionu znajdziemy również kilka propozycji noclegów. W porównaniu do tych proponowanych przez Lonely Planet są one nieco droższe, ale dużej różnicy nie ma.  Co spodobało mi się najbardziej to klarownie i szczegółowo opisane sugerowane trasy podróżowania. W porównaniu do LP są one zaprezentowane dużo dokładniej i bardziej rzeczowo. Zazwyczaj możemy znaleźć trasę, która przebiega przez cały kraj/region, a następnie możemy skorzystać z opracowanych, bardziej szczegółowych „wycieczek”, np. wokół miasta, które odwiedzamy.

Tak wygląda przewodnik :)


Minusem Bezdroży jest bardzo ciężki, wręcz patetyczny język. Nie wiem czy dotyczy on wszystkich przewodników, ale ten bałkański wywoływał u nas łzy rozpaczy. Gdzieś, czytając część o Albanii natknęliśmy się na poniższy opis:
Albania to europejskie ID, to jest lęk, który nawiedza nocą śpiący Paryż, Londyn i Frankfurt nad Menem”

Uważam również, że czasami przewodnik stara się przedstawić zbyt dużo informacji (np. wiersz Mickiewicza Cisza Morska w przewodniku o Krymie). Zgadzam się, że część z nich może być przydatna, ale przesycone detalami przewodniki Bezdroży są często dużo grubsze (i cięższe) od tych, z konkurencyjnych wydawnictw. Zdarzyło nam się również nie znaleźć miejsca opisanego w przewodniku – było to najmniejsze muzeum świata, zlokalizowane gdzieś w środku Macedonii. Zboczyliśmy nawet specjalnie z trasy żeby tam pojechać, niestety muzeum nie znaleźliśmy, a mieszkańcy miasta nigdy o nim nie słyszeli.

A tutaj cudowne miejsce w Czarnogórze - opisane jedynie w przewodniku LP


Ceny rozsądne. Gruby przewodnik po Krymie kosztuje 40zł, natomiast przewodnik po całym kraju około 60-70zł.

Z Pascala korzystaliśmy raz, ale zaocznie. Przed ostatnim wyjazdem do Tajlandii, przewodnik przyniósł nam Dziadek Mróz. Przeczytaliśmy go w domu i zrobiliśmy zdjęcia interesujących nas stron. Nie wyszło ich za dużo...
Kiedyś Pascal współpracował z MasterCard, a w zeszłym roku był w zmowie z Itaką, a w związku z takim sponsoringiem oprawa przewodników jest cudowna – miliardy zdjęć, kolorowe mapy, złote zdobienia okładki. I oprócz kilku stron w każdym przewodniku, opisujących atrakcje dla dzieci,  jest to chyba jedyny plus Pascali. 

Narzędzia naszej analizy :) A na samej górze złote przewodniki Pascala


Dużo jednak mogę napisać o minusach. Praktyczne informacje są okrojone do bardzo podstawowych zagadnień, np. zdjęcia jak liczyć po chińsku (Chińczycy pokazują cyfry inaczej niż my), rekomendacji najlepszych centrów handlowych, opisu kilku, zaporowo drogich restauracji. Z drugiej strony kluczowych i przydatnych informacji jest bardzo mało. Kilka słów o położeniu geograficznym, krótki zarys historii, opis zabytków – wydaje się, że niby informacje podobne do tych z Lonely Planet, jednak w Pascalu są one nieusystematyzowane, a wzmianki o biletach wstępu, czy komunikacji są porozrzucane gdzieś w złotych ramkach przy obrazku, albo w tych samych ramkach przy opisie innych atrakcji. Słyszałam również o absurdach, takich jak opis dostępności do napojów gazowanych w Berlinie.  

Myślę, że mimo wszystko są to przydatne przewodniki, dla tych, którzy jadą na zorganizowane dwutygodniowe wczasy. Można troszkę przeczytać o historii, co nieco o kulturze i lokalnym jedzeniu. Bez szczegółów i poleceń – idealna lektura na plażę.

Ceny nie są zbyt wygórowane – 49.90 zł kosztuje przewodnik po całym kraju (Tajlandia, Chiny), jednak w porównaniu z innymi przewodnikami niezadawalający jest stosunek cena/jakość.

            
Poranna kawka i prasówka (+wyznaczanie nowych szlaków z przewodnikiem) na Bałkanach

  

 I w końcu, gdy wybierzemy już przewodnik warto się zastanowić, czy będzie to wersja elektroniczna czy papierowa. Osobiście jestem zwolenniczką wersji papierowej – przed wyjazdem miło się z takim planuje, robi zakładki i notatki. W trakcie podróżowania do przewodnika można wrzucić bilety, ulotki i całą resztę najcenniejszych pamiątek. Maciek natomiast lubi wersje elektroniczne. Jest to opcja bez wątpienia lżejsza i tańsza. Maciek twierdzi, że w wersji tabletowej łatwiej się wyszukuje informacje (ja żyje z elektroniką trochę na bakier i się z tym nie zgadzam). Myślę, że jest to również o wiele bardziej komfortowe przy długich podróżach – gdy zdecydujemy się na wersję elektroniczną możemy śmiało dźwigać wszystkie przewodniki. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie zawsze jest na tyle bezpiecznie żeby wyjąć tableta na środku ulicy i szukać na nim trasy do hostelu. Taki problem mieliśmy np. w Albanii, na Ukrainie też wolałabym ograniczyć się do wersji papierowej :)
Ulubiona - elektroniczna - forma przewodników Maćka

                Ostatnią kwestią jest zakup przewodnika (w wersji papierowej). Najlepiej pójść do Empiku poświęcić pół godziny na przejrzeniu wszystkich dostępnych książek (w Empiku, jak i w większości księgarni nie ma Lonely Planet!)... wrócić do domu i kupić przewodnik przez internet – Ameryki nie odkryję pisząc, że w Internecie zawsze najtaniej :) Dla Poznaniaków mamy jeszcze lepszą propozycję – wycieczkę do sklepu Grupa18 na Ratajczaka i zaczęrpnięcie opinii specjalistów (takiego sklepu nie ma chyba w Warszawie, a przez Grupę18 można też zamawiać on-line), jest to też jeden z niewielu sklepów sprzedających Lonely Planet.

A na sam koniec chciałabym się dowiedzieć jakich Wy używacie przewodników – może znacie jakieś mało popularne wydawnictwa, na które powinniśmy się przerzucić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz