Wracamy do
świata żywych!
Kilka
ostatnich tygodni spędziliśmy na intensywnej nauce. W zeszłą sobotę zdawaliśmy jeden z
najważniejszych egzaminów w naszym życiu, ale na szczęście znowu możemy
delektować się życiem i z miejsca ruszamy z tworzeniem planów wakacyjnych,
którymi będziemy się na bieżąco dzielić :)
W pierwszej kolejności chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy pomagali nam w konkursie na zdjęciowspomnienie – zostaliśmy wyróżnieni!
W pierwszej kolejności chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy pomagali nam w konkursie na zdjęciowspomnienie – zostaliśmy wyróżnieni!
Po drugie
chcielibyśmy poruszyć dzisiaj praktyczną i istotną kwestię przygotowań do
wyjazdu, a mianowicie wybór przewodnika. Chcielibyśmy zaprezentować Wam trzy
wydawnictwa, z których korzystaliśmy podczas naszych podróży: Lonely Planet,
Bezdroża i Pascal. Zbierając do kupy nasze doświadczenia stworzyliśmy poniższą listę.
Nie uznajemy tego jednak za ranking ponieważ w naszej opinii różne przewodniki
sprawdzają się na różnych wycieczkach.
Trzydniowa wycieczka do Melaki (Malezja) z LP |
W pierwszej
kolejności należy przemyśleć jakiego rodzaju informacji poszukujemy – czy
zależy nam na skondensowanej wiedzy w postaci adresów hoteli i restauracji, czy
może chcemy dowiedzieć się nieco więcej o historii danego miejsca i zabytkach. Po
drugie należy przekalkulować ile mamy wolnego miejsca w plecaku. Nie polecam
nikomu wyjazdu do Azji Południowo-Wschodniej lub na Bałkany z przewodnikami
dedykowanymi dla każdego kraju z osobna. Nawet jeśli założymy sukcesywne
wyrzucanie przewodników, dodatkowe 3 kilogramy zbrzydną nam już w drodze na
lotnisko. W zamian proponujemy przewodniki po całych regionach – może są one
mniej szczegółowe, ale idealnie sprawdzają się podczas kiedy często zmieniamy
miejsce pobytu, a w szczególności kraj. Alternatywą jest też zakup jednego
prewodnika, o kraju, który jest naszym pierwszym celem w podróży. Taki
przewodnik można z łatwością sprzedać lub wymienić na inny, który nas
interesuje. Jest to opcja dużo bardziej ekonomiczna, a przewdoniki, które
wędrują między wycieczkowiczami mają często dużo przydatnych notatek.
Oczywiście w tej wersji polecam kupno przewodnika angielskiego :) Kiedy już zdefiniujemy
cele warto rozejrzeć się po wydawcach.
Z przewodników
tej serii korzystamy zdecydowanie najczęściej. Bez wątpienia są one bardzo
praktyczne. Informacja o historii i zabytkach danego miasta ogranicza się do
kilku zdań i podania najważniejszych informacji. Przewodnik ten jest za to
skarbnicą wiedzy o tanich hostelach, knajpach i alternatywnych formach
spędzania czasu (np. wspinaczka, lekcje gotowania, zajęcia z jogi etc.).
Niewątpliwą zaletą Lonely Planet są informacje o tym jak się przemieszczać po
kraju – podane są orientacyjne godziny odjazdów, ceny i inne przydatne
wskazówki. Praktyczne są również informacje dotyczące regionu. Na początku
przewodnika można znaleźć porady dotyczące tego, kiedy wyjechać, co ze sobą
zabrać i czego (ogólnie) się spodziewać. Jest to przydatne zwłaszcza wtedy,
kiedy jedziemy po raz pierwszy do odległego, nieznanego nam regionu i nie mamy
pojęcia o regułach społecznych, których należy przestrzegać (np. czy wiecie, że
w Singapurze pieniądze podaje się trzymając je obydwiema rękami? A w Tajlandii
nie wypada siedzieć w taki sposób, aby druga osoba widziała spód Twoich stóp?).
W przewodnikach Lonely Planet podobają nam się również praktyczne i przejrzyste
mapy, na których zaznaczone są wszystkie hostele, puby i restauracje.
![]() |
Około tysiąca stron zupełnie starczyło nam na półroczną podróż po Azji |
W LP podoba mi
się również oferta – w zależności od tego ile informacji potrzebujesz – można
wybrać szczegółowy przewodnik o danym regionie, albo o całym państwie. Jeśli podróżujesz
również po krajach ościennych – LP oferuje przewodniki np. po 3 krajach. Jeśl
wybierasz się w długą podróż po całym regionie może kupić kompedium – np.
Africa/Southeast Asia on a shoestring.
Przewodnik po Singauprze - dosyć drogi, a ostatecznie okazał się zbędny. |
Dla wielu osób
minusem może być fakt, że przewodniki LP nie są wydawane w języku polskim.
Można za to korzystać z tych po angielsku – napisane są dosyć prostym językiem,
no może oprócz kilku przymiotników opisujących przyrodę... Dostępne są również wersje
m.in. w języku niemieckim, francuskim, hiszpańskim. Nigdy ich nie testowaliśmy,
ale wydaje nam się, że nie obejmują całej oferty wydawniczej. Nas osobiście
irytuje też, ale tylko czasami, zbyt okrojona zawartość. Szczególnie w
miejscach gdzie siedzieliśmy trochę dłużej, a opis miasta składał się z pięciu
zdań i sugestii dotyczącyh dwóch atrakacji. Po kilku dniach znaliśmy każde
słowo z przewodnika na pamięć.
![]() |
Jedna z większych map w przewodniku LP |
Cena, w
zależności od zawartości waha się od 49zł (przewodnik po Singapurze), do 90zł
(przewodnik po Azji Południowo-Wschodniej), przez 79zł za przewodnik po całej
Ukrainie.
Kilka razy
skusiliśmy się na podróżowanie z przewodnikami wydawnictwa Bezdroża. Co więcej,
te to właśnie książkę tego wydawnictwa wygraliśmy we wspomnianym wyżej
konkursie!
Z Beżdrożami
podróżowaliśmy przez Bałkany, a teraz wybieramy się z nim na Krym. Wybór padł
przypadkiem, któregoś dnia w naszej lokalnej wypożyczalni zobaczyłam, że można
wypożyczyć przewodniki tego wydawnictwa (sprawdźcie to!). I tak, ostatecznie,
było to nasze głowne źródło informacji podczas wyprawy. Niekwestionowanym
plusem Bezdroży są przedstawione w nim informacje. Jest ich ogrom! Od historii
kraju, po dokładny opis sytuacji politycznej i mini-plan głównego zabytku.
Sporą część przewodnika zajmują też „praktyczne informacje”. Są szczegółowe do
tego stopnia, że gdzieniegdzie przedstawiają czarno-białe zdjęcia lokalnych
pieniędzy.
Przewodnik wydawnictwa Bezdroża z ursynowskiej wypożyczalni |
Pod opisem
miasta/regionu znajdziemy również kilka propozycji noclegów. W porównaniu do
tych proponowanych przez Lonely Planet są one nieco droższe, ale dużej różnicy
nie ma. Co spodobało mi się najbardziej
to klarownie i szczegółowo opisane sugerowane trasy podróżowania. W porównaniu
do LP są one zaprezentowane dużo dokładniej i bardziej rzeczowo. Zazwyczaj
możemy znaleźć trasę, która przebiega przez cały kraj/region, a następnie możemy
skorzystać z opracowanych, bardziej szczegółowych „wycieczek”, np. wokół
miasta, które odwiedzamy.
![]() |
Tak wygląda przewodnik :) |
Minusem
Bezdroży jest bardzo ciężki, wręcz patetyczny język. Nie wiem czy dotyczy on
wszystkich przewodników, ale ten bałkański wywoływał u nas łzy rozpaczy. Gdzieś,
czytając część o Albanii natknęliśmy się na poniższy opis:
Albania to europejskie ID, to jest lęk, który
nawiedza nocą śpiący Paryż, Londyn i Frankfurt nad Menem”
Uważam
również, że czasami przewodnik stara się przedstawić zbyt dużo informacji (np.
wiersz Mickiewicza Cisza Morska w
przewodniku o Krymie). Zgadzam się, że część z nich może być przydatna, ale
przesycone detalami przewodniki Bezdroży są często dużo grubsze (i cięższe) od
tych, z konkurencyjnych wydawnictw. Zdarzyło nam się również nie znaleźć
miejsca opisanego w przewodniku – było to najmniejsze muzeum świata,
zlokalizowane gdzieś w środku Macedonii. Zboczyliśmy nawet specjalnie z trasy
żeby tam pojechać, niestety muzeum nie znaleźliśmy, a mieszkańcy miasta nigdy o
nim nie słyszeli.
A tutaj cudowne miejsce w Czarnogórze - opisane jedynie w przewodniku LP |
Ceny rozsądne.
Gruby przewodnik po Krymie kosztuje 40zł, natomiast przewodnik po całym kraju
około 60-70zł.
Z Pascala
korzystaliśmy raz, ale zaocznie. Przed ostatnim wyjazdem do Tajlandii,
przewodnik przyniósł nam Dziadek Mróz. Przeczytaliśmy go w domu i zrobiliśmy
zdjęcia interesujących nas stron. Nie wyszło ich za dużo...
Kiedyś Pascal
współpracował z MasterCard, a w zeszłym roku był w zmowie z Itaką, a w związku z
takim sponsoringiem oprawa przewodników jest cudowna – miliardy zdjęć, kolorowe
mapy, złote zdobienia okładki. I oprócz kilku stron w każdym przewodniku,
opisujących atrakcje dla dzieci, jest to
chyba jedyny plus Pascali.
![]() |
Narzędzia naszej analizy :) A na samej górze złote przewodniki Pascala |
Dużo jednak
mogę napisać o minusach. Praktyczne informacje są okrojone do bardzo
podstawowych zagadnień, np. zdjęcia jak liczyć po chińsku (Chińczycy pokazują
cyfry inaczej niż my), rekomendacji najlepszych centrów handlowych, opisu
kilku, zaporowo drogich restauracji. Z drugiej strony kluczowych i przydatnych
informacji jest bardzo mało. Kilka słów o położeniu geograficznym, krótki zarys
historii, opis zabytków – wydaje się, że niby informacje podobne do tych z
Lonely Planet, jednak w Pascalu są one nieusystematyzowane, a wzmianki o biletach
wstępu, czy komunikacji są porozrzucane gdzieś w złotych ramkach przy obrazku,
albo w tych samych ramkach przy opisie innych atrakcji. Słyszałam również o
absurdach, takich jak opis dostępności do napojów gazowanych w Berlinie.
Myślę, że mimo
wszystko są to przydatne przewodniki, dla tych, którzy jadą na zorganizowane
dwutygodniowe wczasy. Można troszkę przeczytać o historii, co nieco o kulturze
i lokalnym jedzeniu. Bez szczegółów i poleceń – idealna lektura na plażę.
Ceny nie są
zbyt wygórowane – 49.90 zł kosztuje przewodnik po całym kraju (Tajlandia,
Chiny), jednak w porównaniu z innymi przewodnikami niezadawalający jest stosunek
cena/jakość.
I w końcu, gdy wybierzemy już przewodnik warto
się zastanowić, czy będzie to wersja elektroniczna czy papierowa. Osobiście
jestem zwolenniczką wersji papierowej – przed wyjazdem miło się z takim planuje,
robi zakładki i notatki. W trakcie podróżowania do przewodnika można wrzucić
bilety, ulotki i całą resztę najcenniejszych pamiątek. Maciek natomiast lubi
wersje elektroniczne. Jest to opcja bez wątpienia lżejsza i tańsza. Maciek
twierdzi, że w wersji tabletowej łatwiej się wyszukuje informacje (ja żyje z
elektroniką trochę na bakier i się z tym nie zgadzam). Myślę, że jest to
również o wiele bardziej komfortowe przy długich podróżach – gdy zdecydujemy
się na wersję elektroniczną możemy śmiało dźwigać wszystkie przewodniki.
Jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie zawsze jest na tyle bezpiecznie żeby wyjąć
tableta na środku ulicy i szukać na nim trasy do hostelu. Taki problem mieliśmy
np. w Albanii, na Ukrainie też wolałabym ograniczyć się do wersji papierowej :)
Ulubiona - elektroniczna - forma przewodników Maćka |
Ostatnią kwestią jest zakup przewodnika (w wersji papierowej). Najlepiej pójść do Empiku poświęcić pół godziny na przejrzeniu wszystkich dostępnych książek (w Empiku, jak i w większości księgarni nie ma Lonely Planet!)... wrócić do domu i kupić przewodnik przez internet – Ameryki nie odkryję pisząc, że w Internecie zawsze najtaniej :) Dla Poznaniaków mamy jeszcze lepszą propozycję – wycieczkę do sklepu Grupa18 na Ratajczaka i zaczęrpnięcie opinii specjalistów (takiego sklepu nie ma chyba w Warszawie, a przez Grupę18 można też zamawiać on-line), jest to też jeden z niewielu sklepów sprzedających Lonely Planet.
A na sam
koniec chciałabym się dowiedzieć jakich Wy używacie przewodników – może znacie
jakieś mało popularne wydawnictwa, na które powinniśmy się przerzucić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz