Nie ma
co się oszukiwać – oficjalnie od wczoraj boimy się na dobre. Największy lęk
wzbudziły we mnie uniesienia jednego z „redaktorów” zatrudnionych w ambasadzie
Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (swoja
drogą polecam odwiedzić tę stronę – jest bardzo ciekawa). Odpowiednio
sparafrazowane, powycinane fragmenty tekstu pojawiły się wczoraj na stronie
głównej TVN 24
oczywiście opatrzone czerwonym, alarmującym banerem. Nie potrafię nawet opisać
uczucia, które mnie przeszyło w momencie kiedy zobaczyłam tę wiadomość. To był
dla nas moment przełamania.
Od razu zwołaliśmy walne zebranie naszej trójki (my + Adam, kolega z Warszawy który z nami studiuje) i jak zaczęliśmy myśleć o 18 to skończyliśmy o pierwszej w nocy.
W pierwszej kolejności próbowaliśmy skontaktować się z ambasadą Polski w Seoulu. Niestety po wybraniu numeru okazało się, że ten nie odpowiada, uściślając: jest wyłączony, albo numer już po prostu wygasł. Była to dla nas prawdziwa niespodzianka. Nie wiedzieliśmy za bardzo co robić dalej – pozostawieni sami sobie zdecydowaliśmy się na pierwszy kontakt z naszą polską uczelnią, a dokładnie z Panią Agatą z Centrum Programów Międzynarodowym (CPM). I dopiero Pani Agata zdziałała cuda! Między czasie dzwoniliśmy na tzw. numer „emergency”, bezpośrednio do konsula polskiego, ale i ten numer nie odpowiadał. I dopiero po interwencji Pani Agaty, konsul oddzwonił. A raczej oddzwoniła. Poprosiliśmy o organizację spotkania i przekazanie nam informacji, dotyczących postępowania „w razie czego”. Większość obcokrajowców miała w ostatnich dniach pogadanki z przedstawicielami swoich placówek dyplomatycznych. Wiedzą gdzie mają się zebrać, dokąd się udać z miejsca zbiórki. Informacja o zagrożeniu przyjdzie do nich SMSem, a do domu, w razie niebezpieczeństwa, polecą samolotami rządowymi. Nam niestety nikt takiej informacji nie przekazał. Pani konsul obiecała odezwać się do nas dzisiaj i albo podać wspomniane informacje telefonicznie, albo na spotkaniu. W Seoulu jest obecnie 20.30, a telefonu wciąż nie dostaliśmy. Myślę, że dalszego komentarza ta sprawa nie wymaga.
Przez
następne dwie godziny rozpatrzyliśmy wszystkie opcje. Po pierwsze
przeanalizowaliśmy sytuację polityczną i faktyczne zagrożenie – dostęp do
informacji mamy taki jak Wy, albo nawet mniejszy, bowiem nie mamy dostępu do
stron północno-koreańskich, czyli m.in. do agencji KCNA, w każdym razie myślę, że
każdy ma jakąś opinię na temat konfliktu i postaramy się nie zagłębiać w sprawy
polityczne. Po krótkiej analizie w zasadzie wszystkich popularniejszych stron,
obejrzeniu kilku komentarzy ekspertów ds Korei Północnej nie doszliśmy do żadnego
wspólnego wniosku. Ja chciałam uciekać na południe Korei – przeczekać. Maciek,
jak to Maciek mówił, że jestem głupia i on się nigdzie nie rusza. Adam
balansował gdzieś pośrodku, ale jako jedyny zachowywał zimną krew. Zaczęliśmy
spotykać coraz więcej studentów zagranicznych, dyskutować, rozmawiać i, co
najgorsze, przewidywać. Prawdą jest, że każdy się boi, ale każdy na swój sposób. Zdecydowanie większa część nie
planuje wyjazdu do domu, ale jest kilka osób, które najchętniej by się
spakowały i wróciły. Do tych drugich należę ja.
Maciek - gwiazda telewizji |
Podtrzymując
to co pisałam wcześniej – wyjechać nie możemy, gdyż cały czas czekamy na zgodę
uczelni – poprosiliśmy o możliwość kontynuowania studiów w Warszawie, w
przypadku gdyby robiło się naprawdę niebezpiecznie.
Czy
już jest naprawdę niebezpiecznie?
Według
mnie prawie jest. Informacje, które dochodzą ze wszystkich agencji prasowych
nie zachęcają nas do pozostania (z ostatnich minut: dwie rakiety są ustawione
na wyrzutniach). Mimo wszystko większość analityków sądzi, że jest to działanie
propagandowe. Nie sposób się z tym nie zgodzić, mimo wszystko emocje biorą
górę.
Wywiad środowiskowy
Wczoraj
i dzisiaj przepytałam czwórkę Koreańczyków na temat tego co sądzą o zaistniałych
wydarzeniach.
Soo Jin – nasza buddy (opiekunka, studentka Sogang
University)
Soo Jin najchętniej by wyjechała, bo nie lubi Korei Południowej i nie lubi tutejszych facetów. Mówiła, że raczej nie boi się sytuacji na półwyspie, aczkolwiek swój strach określa na poziomie 10-20% (ja swój określiłam na 97%).
Soo Jin najchętniej by wyjechała, bo nie lubi Korei Południowej i nie lubi tutejszych facetów. Mówiła, że raczej nie boi się sytuacji na półwyspie, aczkolwiek swój strach określa na poziomie 10-20% (ja swój określiłam na 97%).
Gdy spytałam ją czy gdyby była na
moim miejscu to by wyjechała (jak najszybciej się da) to powiedziała, że
zdecydowanie tak.
Spotkany na ulicy Azjata, który wydawał nam się Koreańczykiem
Wspomniany
Azjata okazał się Kanadyjczykiem, którego dziadkowie mieszkają w Korei
Południowej. Powiedział nam, że ta sytuacja jest nieco inna od poprzednich, ale
nie powinniśmy się obawiać. Spytałam Go czy walczyłby za Koreę – zdecydowanie powiedział,
że tak pomimo tego, że nie jest do tego obligowany (ma obywatelstwo tylko i
wyłącznie kandyjskie).
Gdy
spytałam go czy gdyby był na moim miejscu to by wyjechał (jak najszybciej się
da) to powiedział, że zdecydowanie tak.
Yoonsoo Lee – nasz wykładowca ekonomii
Jego
zdaniem obecna sytuacja różni się od poprzednich. Opowiedział nam trochę o
ekonomii – wszystkie informacje przekazał Wam Maciek w programie na żywo w CNBC :)
Wspomniał też, że Koreańczycy powinni być bardziej zafrasowani całą sytuacją na półwyspie. Wg Niego przejmują się tym za mało, a sprawy rozwijają się bardzo szybko. Spytał studentów, którzy robią z nami ten przedmiot czy się martwią. Nikt nie kiwnął głową: ani na „tak” ani na „nie” – wydaje mi się, że Go nie zrozumieli.
Wspomniał też, że Koreańczycy powinni być bardziej zafrasowani całą sytuacją na półwyspie. Wg Niego przejmują się tym za mało, a sprawy rozwijają się bardzo szybko. Spytał studentów, którzy robią z nami ten przedmiot czy się martwią. Nikt nie kiwnął głową: ani na „tak” ani na „nie” – wydaje mi się, że Go nie zrozumieli.
Gdy spytałam go czy gdyby była na
moim miejscu to by wyjechał (jak najszybciej się da) to pokiwał głową, pokiwał
głową i powiedział, że w sumie nie wie.
Pani z Office
of International Affairs
Pani powiedziała nam, że
niczego się nie boi, ale tak naprawdę jak coś wybuchnie to i tak nikt nie wyda
wcześniej ostrzeżenia i bomba/rakieta po prostu przyleci... Niemniej jednak
podkreśliła, że nie powinniśmy się bać, bo raczej nic się nie stanie.
Gdy spytałam ją czy gdyby była na
moim miejscu to by wyjechała (jak najszybciej się da) to powiedziała, że nie
wie, ale rozumie naszą decyzję i obawy.
A na koniec filmik propagandowy z Korei Północnej. Proszę
zwrócić uwagę na sposób mówienia prezenterki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz