Przemierzając
setki kilometrów sprawdzamy coraz to nowe środki transportu. Dzisiaj dokonaliśmy testu ostatniego, czyli przejażdżki pociągiem. W związku z tym
małym sukcesem chcielibyśmy przedstawić Wam po krótce zakres „usług”
transportowych.
Zaczynając od krótkich dystansów, tj. poruszania się po mieście, czy wyspie - zawsze można
wybrać rower, ale czy ten sposób podróżowania fascynuje backpackerów, chcących
przeżyć przygodę życia? Nie! To po pierwsze. Po drugie, na rowerze nie mamy miejsca, aby
przewieźć plecak, walizkę, czy też zakupy z duty free. Stąd, warto wybrać
skuter.
Skuterem
można podróżować na dwa sposoby. Najłatwiej jest go wypożyczyć (ok. 20
zł/dzień). Niestety ruch w większości krajów Azji Południowo-Wschodniej jest
lewostronny co może stanowić pewien problem (szczególnie po kilku piwach –
takiej formy podróży nie testowaliśmy :)
). Naszą ulubioną usługą jest „motorbike-taxi” – dostępne praktycznie w każdej
części regionu (no może oprócz Singapuru). Zaletą moto-taxi jest bez wątpienia
niska cena (do ok. 5zł) i możliwość szybkiego ominięcia korków. Pasażer zawsze
dostaje kask, a podróż pozwala wczuć się w klimat miasta. Na skuterze mogą
jechać nawet 3 osoby! Nasze gabaryty pozwalają zmniejszyć koszty podróży ;)
Maciek podróżujący motorbike-taxi w Hanoi (Wietnam) |
Bardziej
zamożnym polecamy (a może odradzamy...) tuk-tuki. Tradycyjny środek transportu
w Tajlandii, niektórych regionach Malezji i w wersji mniej zaawansowanej, w
Indiach. Trudno opisać czym jest tuk-tuk, dlatego też pozwalamy sobie wrzucić
fotę.
Tuk-tuk w Melace (Melaka) |
Tuk-tuk w Bangkoku (Tajlandia) |
Każdy tuk-tuk jest przyozdobiony tradycyjnymi kwiatami, zdjęciami i
ornamentami. Niestety nie mieszczą się one „na trzeciego”, stąd podróż
tuk-tukiem dłuży się jak taksówką, do tego miejski brud oblepia nas już po
pierwszych minutach podróży. Do tego tuk-tuki są drogie! Wynika to z tego, że
dla turystów jest to ogromna atrakcja (np. 10-cio kilometrowa podróż kosztuje
Europejczyka ok 15zł, a Taja ok 4zł). Można zawsze wybrać budget trip.
Najbardziej popularną jest przejażdżka po całym mieście. Kosztuje to ok 20zł,
jednak co około 5km trzeba zwiedzić sklepy oferujące produkty wszelkiej maści
(np. sklep z garniturami, thai-massage etc.) Oczywiście z usług korzystać nie
trzeba, ale jest to czasochłonna forma podróżowania.
Krezusom
polecamy taksówki. O ile zdołamy namówić taksówkarza na włączenie taksometru
wycieczka wychodzi bardzo tanio (np. odcinek z centrum Warszawy do naszego domu
– Ursynów to koszt ok 8zł, w Warszawie przewozem osób 35zł). Niestety, nie ma
lekko, taksówkarze zazwyczaj nie godzą się na taksometr, szczególnie w
godzinach szczytu, kiedy są korki, a oni „mają za mało benzyny i nie dojadą”.
Wtedy płacimy dużo. Nawet 20zł za 6-cio kilometrową trasę (5-6zł z taksometrem).
Różowa taksówka - Bangkok (Tajlandia) |
Na
długich dystansach mamy do wyboru samolot, pociąg, autobusy publiczne, VIP-busy
lub minibusy (tzw. A/C minivan).
Wiadomo,
że samolot jest najwygodniejszy, jednak do relatywnie niskiego kosztu biletu
np. AirAsią należy doliczyć koszty shuttle busu oraz stracony czas dojazdu na
lotnisko (zazwyczaj kilkanaście kilometrów za miastem. Z drugiej strony, sieć
połączeń jest bardzo gęsta, loty są częste i w momencie kiedy nie mamy za dużo
czasu lub jesteśmy bardzo zmęczeni, decydujemy się na samolot. Cena
przykładowego biletu: Bangkok (centrum Tajlandii) – Krabi (południe Tajlandii)
200zł, pociąg z łóżkami 100zł, autobus 60-80zł. Także zawsze trzeba określić
jak cenny jest nasz czas, na takową podróż (z hostelu do hostelu) w przypadku
samolotu potrzeba około 6,5 h (1,5 h lotu, 3h przed lotem wyjazd z hostelu,
żeby zdążyć w korkach, 1h na lotnisku i prawie godzina, żeby dotrzeć z lotniska
do miasta). W przypadku pociągu (sprawodzne co do minuty) opuścliliśmy Khao San
o 16:00, a w hostelu byliśmy o 9:00...16 godzin, dystans 800 km.
Jednak zaletą
pociągu są pełnowymiarowe łóżka na długich dystansach, przy wzroście „azjatyckim”
lub naszym :),
tutaj dygresja dla osób mających powyżej 190 cm wzrostu (pozdrawiamy Łukasza
C.), Wam się to nie opłaca...bo i tak będziecie musieli siedzieć. Na naszej
trasie Bangkok-Krabi mieliśmy do dyspozycji łóżka w godzinach 17:00-4:20,
jednak jakość taboru i szyn totalnie uniemożliwiła nam zaśnięcie. Ale do tego
doszedł jeszcze jetlag, który skutecznie uniemożliwia nam zaśnięcie do
wczesnych godzin porannych. Mimo wszystko jakość pociągów zupełnie nie odbiega
od polskiej, wręcz przeciwnie. Czyste, obszerne toalety, sprzątanie korytarza
prawie cały czas, ogólnodostępne gniazdka i całodobowe patrole policyjne „SOKistów”
w wagonach.
W niektórych
krajach, raczej tych bardziej „liberalnych”, czyli głównie w takich, w których
grzybki halucynogenne i marihuana są sprzedawane na każdym rogu, można
podróżować tzw. sleeping busem. W takim busie dostajemy podwójne łóżko, pościel,
kolację (nieśmiertelny chicken rice) i oczywiście zero zabezpieczeń, żadnych
pasów, czy innych mocowań. Takiej podróży doświadczyliśmy w Laosie na dystansie
Vientiane-Pakse - 700 km w 11 godzin po drodze w stylu Radom-Kozienice, jeżeli
biegały by tam dzikie stada brązowych krów i czarnych świń. W Tajlandii jednak
takiego luksusu nie doświadczymy, pasy bezpieczeństwa są obowiązkowe.
Sleepin bus Laos |
A/C Minivan
natomiast, to czysta przyjemność na dystansach do około 5 godzin, które są dużo
lepszą skalą niż kilometry w niektórych górzystyach krajach. Przemierzając
kręte dorgi Laosu na dystansie 185 km, którego przemierzenie zajęło nam
rzeczone 5 godzin, kilku Laotańczyków zdecydowało się puścić bezpardonowego „pawia”
przez okno, a na górskiej drodze spotkaliśmy 3 ciężarówki zwisające tuż nad
przepaścią...i oczywiście całe stada krów i świń. Kierowcy nie zatrzymywały nawet
przebite opony i świniaki wybiegające w ostatnim momencie na drogę. Tuż po
dojeździe do celu udaliśmy się do biura turystycznego, żeby kupić bilet
lotniczy na drogę powrotną, bo byliśmy przerażeni, niestety, gdy usłyszeliśmy około
500 zł vs 25 zł za busa uznaliśmy, że będziemy twardzi.
Autbusem
publicznym nie jechaliśmy chyba ani razu, gdyż dla białych zwykle cena takiego
busa bez klimy, który jedzie 2 razy dłużej różnie się o jakieś 15-20% od
minibusa z klimą, którego kierowca złamałby ograniczenie prędkości nawet na
niemieckiej autostradzie.
Public bus - Laos |
Tak to wygląda
w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie zdaniem wszystkich podróżników poruszanie
się jest najłatwiejsze. Cały czas boimy się jednak Azji Centralnej, gdzie
turysta cały czas jest rzadkością, a komunikacja występuje tylko w wersji dla
miejscowych, z tego co wiemy. Jednak nie zrażając się tym zaczynamy powoli
planować naszą podróż przez te regiony.
Jednak jeżeli
chcecie wczuć się w klimat backpackerski, gdyż znudziło Wam się all-inclusive
to w Azji Południowo-Wschodniej możecie liczyć na totalnie bezproblemowe
podróże. Nawet w przypadku bardziej zaawansowanych łączonych biletów typu
pociąg+autobus+łódka zawsze znajdzie się miejscowy, który poprowadzi Was przez
całą drogę. Powie gdzie wysiąść, gdzie czekać dalej i do czego wsiąść. Tak samo
pomocni są bardziej doświadczeni podróżnicy z Europy, dla których jest to 3-4
podróż w te regiony i zawsze powiedzą jakie są stawki za poszczególne przeloty
i jak nie dać się oszukać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz