środa, 6 lutego 2013

Podróż – najprzyjemniejsza część podróży?



                Przemierzając setki kilometrów sprawdzamy coraz to nowe środki transportu. Dzisiaj dokonaliśmy testu ostatniego, czyli przejażdżki pociągiem. W związku z tym małym sukcesem chcielibyśmy przedstawić Wam po krótce zakres „usług” transportowych.


                Zaczynając od krótkich dystansów, tj. poruszania się po mieście, czy wyspie - zawsze można wybrać rower, ale czy ten sposób podróżowania fascynuje backpackerów, chcących przeżyć przygodę życia? Nie! To po pierwsze. Po drugie, na rowerze nie mamy miejsca, aby przewieźć plecak, walizkę, czy też zakupy z duty free. Stąd, warto wybrać skuter.


                Skuterem można podróżować na dwa sposoby. Najłatwiej jest go wypożyczyć (ok. 20 zł/dzień). Niestety ruch w większości krajów Azji Południowo-Wschodniej jest lewostronny co może stanowić pewien problem (szczególnie po kilku piwach – takiej formy podróży nie testowaliśmy :) ). Naszą ulubioną usługą jest „motorbike-taxi” – dostępne praktycznie w każdej części regionu (no może oprócz Singapuru). Zaletą moto-taxi jest bez wątpienia niska cena (do ok. 5zł) i możliwość szybkiego ominięcia korków. Pasażer zawsze dostaje kask, a podróż pozwala wczuć się w klimat miasta. Na skuterze mogą jechać nawet 3 osoby! Nasze gabaryty pozwalają zmniejszyć koszty podróży ;)

Maciek podróżujący motorbike-taxi w Hanoi (Wietnam)

                Bardziej zamożnym polecamy (a może odradzamy...) tuk-tuki. Tradycyjny środek transportu w Tajlandii, niektórych regionach Malezji i w wersji mniej zaawansowanej, w Indiach. Trudno opisać czym jest tuk-tuk, dlatego też pozwalamy sobie wrzucić fotę.

Tuk-tuk w Melace (Melaka)
Tuk-tuk w Bangkoku (Tajlandia)


          Każdy tuk-tuk jest przyozdobiony tradycyjnymi kwiatami, zdjęciami i ornamentami. Niestety nie mieszczą się one „na trzeciego”, stąd podróż tuk-tukiem dłuży się jak taksówką, do tego miejski brud oblepia nas już po pierwszych minutach podróży. Do tego tuk-tuki są drogie! Wynika to z tego, że dla turystów jest to ogromna atrakcja (np. 10-cio kilometrowa podróż kosztuje Europejczyka ok 15zł, a Taja ok 4zł). Można zawsze wybrać budget trip. Najbardziej popularną jest przejażdżka po całym mieście. Kosztuje to ok 20zł, jednak co około 5km trzeba zwiedzić sklepy oferujące produkty wszelkiej maści (np. sklep z garniturami, thai-massage etc.) Oczywiście z usług korzystać nie trzeba, ale jest to czasochłonna forma podróżowania.


                Krezusom polecamy taksówki. O ile zdołamy namówić taksówkarza na włączenie taksometru wycieczka wychodzi bardzo tanio (np. odcinek z centrum Warszawy do naszego domu – Ursynów to koszt ok 8zł, w Warszawie przewozem osób 35zł). Niestety, nie ma lekko, taksówkarze zazwyczaj nie godzą się na taksometr, szczególnie w godzinach szczytu, kiedy są korki, a oni „mają za mało benzyny i nie dojadą”. Wtedy płacimy dużo. Nawet 20zł za 6-cio kilometrową trasę (5-6zł z taksometrem).
Różowa taksówka - Bangkok (Tajlandia)

                  Na długich dystansach mamy do wyboru samolot, pociąg, autobusy publiczne, VIP-busy lub minibusy (tzw. A/C minivan).


                Wiadomo, że samolot jest najwygodniejszy, jednak do relatywnie niskiego kosztu biletu np. AirAsią należy doliczyć koszty shuttle busu oraz stracony czas dojazdu na lotnisko (zazwyczaj kilkanaście kilometrów za miastem. Z drugiej strony, sieć połączeń jest bardzo gęsta, loty są częste i w momencie kiedy nie mamy za dużo czasu lub jesteśmy bardzo zmęczeni, decydujemy się na samolot. Cena przykładowego biletu: Bangkok (centrum Tajlandii) – Krabi (południe Tajlandii) 200zł, pociąg z łóżkami 100zł, autobus 60-80zł. Także zawsze trzeba określić jak cenny jest nasz czas, na takową podróż (z hostelu do hostelu) w przypadku samolotu potrzeba około 6,5 h (1,5 h lotu, 3h przed lotem wyjazd z hostelu, żeby zdążyć w korkach, 1h na lotnisku i prawie godzina, żeby dotrzeć z lotniska do miasta). W przypadku pociągu (sprawodzne co do minuty) opuścliliśmy Khao San o 16:00, a w hostelu byliśmy o 9:00...16 godzin, dystans 800 km. 


Jednak zaletą pociągu są pełnowymiarowe łóżka na długich dystansach, przy wzroście „azjatyckim” lub naszym :), tutaj dygresja dla osób mających powyżej 190 cm wzrostu (pozdrawiamy Łukasza C.), Wam się to nie opłaca...bo i tak będziecie musieli siedzieć. Na naszej trasie Bangkok-Krabi mieliśmy do dyspozycji łóżka w godzinach 17:00-4:20, jednak jakość taboru i szyn totalnie uniemożliwiła nam zaśnięcie. Ale do tego doszedł jeszcze jetlag, który skutecznie uniemożliwia nam zaśnięcie do wczesnych godzin porannych. Mimo wszystko jakość pociągów zupełnie nie odbiega od polskiej, wręcz przeciwnie. Czyste, obszerne toalety, sprzątanie korytarza prawie cały czas, ogólnodostępne gniazdka i całodobowe patrole policyjne „SOKistów” w wagonach.


W niektórych krajach, raczej tych bardziej „liberalnych”, czyli głównie w takich, w których grzybki halucynogenne i marihuana są sprzedawane na każdym rogu, można podróżować tzw. sleeping busem. W takim busie dostajemy podwójne łóżko, pościel, kolację (nieśmiertelny chicken rice) i oczywiście zero zabezpieczeń, żadnych pasów, czy innych mocowań. Takiej podróży doświadczyliśmy w Laosie na dystansie Vientiane-Pakse - 700 km w 11 godzin po drodze w stylu Radom-Kozienice, jeżeli biegały by tam dzikie stada brązowych krów i czarnych świń. W Tajlandii jednak takiego luksusu nie doświadczymy, pasy bezpieczeństwa są obowiązkowe.
Sleepin bus Laos


A/C Minivan natomiast, to czysta przyjemność na dystansach do około 5 godzin, które są dużo lepszą skalą niż kilometry w niektórych górzystyach krajach. Przemierzając kręte dorgi Laosu na dystansie 185 km, którego przemierzenie zajęło nam rzeczone 5 godzin, kilku Laotańczyków zdecydowało się puścić bezpardonowego „pawia” przez okno, a na górskiej drodze spotkaliśmy 3 ciężarówki zwisające tuż nad przepaścią...i oczywiście całe stada krów i świń. Kierowcy nie zatrzymywały nawet przebite opony i świniaki wybiegające w ostatnim momencie na drogę. Tuż po dojeździe do celu udaliśmy się do biura turystycznego, żeby kupić bilet lotniczy na drogę powrotną, bo byliśmy przerażeni, niestety, gdy usłyszeliśmy około 500 zł vs 25 zł za busa uznaliśmy, że będziemy twardzi. 


Autbusem publicznym nie jechaliśmy chyba ani razu, gdyż dla białych zwykle cena takiego busa bez klimy, który jedzie 2 razy dłużej różnie się o jakieś 15-20% od minibusa z klimą, którego kierowca złamałby ograniczenie prędkości nawet na niemieckiej autostradzie.
Public bus - Laos


Tak to wygląda w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie zdaniem wszystkich podróżników poruszanie się jest najłatwiejsze. Cały czas boimy się jednak Azji Centralnej, gdzie turysta cały czas jest rzadkością, a komunikacja występuje tylko w wersji dla miejscowych, z tego co wiemy. Jednak nie zrażając się tym zaczynamy powoli planować naszą podróż przez te regiony. 


Jednak jeżeli chcecie wczuć się w klimat backpackerski, gdyż znudziło Wam się all-inclusive to w Azji Południowo-Wschodniej możecie liczyć na totalnie bezproblemowe podróże. Nawet w przypadku bardziej zaawansowanych łączonych biletów typu pociąg+autobus+łódka zawsze znajdzie się miejscowy, który poprowadzi Was przez całą drogę. Powie gdzie wysiąść, gdzie czekać dalej i do czego wsiąść. Tak samo pomocni są bardziej doświadczeni podróżnicy z Europy, dla których jest to 3-4 podróż w te regiony i zawsze powiedzą jakie są stawki za poszczególne przeloty i jak nie dać się oszukać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz